Dziś temat bardzo intrygujący, bo rzecz będzie o biuście. A ściślej mówiąc o tym, co na ten biust sobie zakładamy. Zakładałam i ja – doskonale pamiętam mój pierwszy stanik, który nosiłam z dumą, że “już mogę”. Pamiętam też, jak rok temu na próbę przestałam na tydzień nosić stanik i ze zdumieniem odkryłam, że wcale nie mam ochoty do tego wracać..
Od razu zaznaczę, że od lat byłam prawidłowo ostanikowana (65DD-70C), żeby nie było argumentów w postaci “na pewno było coś nie tak z rozmiarem” 🙂 Rozmiar był dobry, staniki były wygodne i doskonałej jakości. To nie rozmiar mi zaczął przeszkadzać, ale sam fakt zakładania czegoś na piersi.
Dlaczego? Jest cała gama powodów.
Ten jeden argument solo powinien wystarczyć, żeby przestać nosić przynajmniej staniki z fiszbinami. Sama się zastanawiam, jak tyle lat mogłam nosić coś, co jest najzwyczajniej w świecie niezdrowe. W świat staników wchodzimy bezrefleksyjnie, po prostu “bo jak się jest kobietą, to nosi się stanik”. Młode dziewczyny chcą nosić biustonosz, żeby “być dojrzalsze”, żeby być oficjalnie uznane za młodzież, a później zostaje im tak na całe życie. I jakoś nigdy nie zadają sobie pytania – czy to w ogóle jest dla mnie dobre?
Do tego ogromna większość kobiet nosi stanik tak, że druty wchodzą pod pierś, najczęściej przez zbyt luźne obwody, wadliwe konstrukcje staników lub niedobrane do swoich piersi fasony. I cały czas chodzisz z takim drutem wrzynającym się w jedną z twoich najdelikatniejszych części ciała. Jak to może być zdrowe?
Ciało jest mądre. Natura jest mądra. Nie wymyśliłaby czegoś, co nie działa. Dlaczego jej więc nie ufamy i próbujemy ją ulepszać? Piersi zostały tak pomyślane, żeby dawać sobie same radę. W projekcie ewolucji nie została przewidziana potrzeba zastosowania żadnych dodatkowych wyrobów pasmanteryjnych. A skoro mimo tego są one używane, znaczy – coś zastępują. I to coś z braku użytkowania zaczyna zanikać.
W trakcie pisania tego artykułu próbowałam dociec, o co właściwie chodzi, że biust po dłuższym czasie bez stanika wygląda lepiej (bo z mojego doświadczenia zdecydowanie wynika, że tak jest) – dotarłam do różnych teorii: że pod wpływem stanika pogarsza się kondycja mięśni klatki, które nie muszą biustu podtrzymywać, że skóra jest gorzej napięta, ograniczony jest dostęp krwi i wchłanianie kolagenu.
Nie jestem naukowcem, niech będzie, że się nie znam, ale wiem jedno: kiedy nosiłam stanik, po jednym czy dwóch dniach bez niego czasem miałam takie flaczki, taką rozjechaną galaretę, wiecie o co chodzi. Teraz są takie jędrne i dobrze napięte, jak wcześniej praktycznie nigdy.
(Edit 2022: Po 6 (!) latach nienoszenia stanika piersi dalej zgrabne i powabne! Uwielbiam to, jak wyglądają, a dobiegam 40tki. A jak ci coś zwisa, to rozważ zaprzestanie garbienia się) 🙂
Po roku bez stanika wystarczy mi jakieś pięć minut w staniku, żeby zrobiło mi się duszno. Nie pojmuję, jak mogłam tyle lat chodzić z tak ograniczoną możliwością oddychania. Przecież tego się w ogóle nie da wytrzymać.
I nie mówię o mega ciasnych rozmiarach staników. Te, które nosiłam, naprawdę uważałam za bardzo wygodne, wcale ich nie czułam. Obecnie jawią mi się niczym gorsety, gotowe odebrać przytomność, a już z pewnością jasność myślenia.
Jasne, wiem… “do wszystkiego można się przyzwyczaić”… Tylko na litość boską – po co?
Głębszy oddech to więcej tlenu, lepsza praca mózgu i wszystkich organów wewnętrznych, ergo – lepsze samopoczucie, i nawet jeśli będziesz mieć wygodny i rozciągliwy stanik, to już sam fakt, że jesteś czymkolwiek nawet lekko ściśnięta, daje twojej podświadomości znak, żebyś tak głęboko nie oddychała.
No i faktycznie może lepiej tego nie rób. Jeszcze za zdrowa i za silna będziesz. Tylko tak jak trzeba: grzecznie, płytko, najlepiej żeby żebra w ogóle się nie poruszały, tak jakby ciebie w ogóle nie było.
Oczywiście to wcale nie było takie proste przestać nosić stanik. Miałam takie same opory, jakie być może Ty w tym momencie odczuwasz. Jest wiele powodów, dla których wydaje nam się, że lepiej jednak nosić stanik. Na przykład takich:
To kwestia przyzwyczajenia. Też tak miałam. Obecnie sama nie pamiętam, o co mi chodziło. Że co? Zimno? W tym roku nawet w środku zimy nie było mi zimno. Bo się ciepło ubrałam po prostu. Faceci cały czas chodzą bez staników i czy któryś się uskarżał, że mu zimno w klatę? Swoją drogą wyobraź sobie, że facetom by ktoś kazał nosić staniki dla jakiejś mody, żeby podkreślić rowek między mięśniami klaty, a później by się bali przestać to nosić, bo byłoby im zimno. Zabawne?
Odstanikuj się w ciepłe dni albo zakładaj na początek jedną warstwę więcej i patrz, jak ten problem, który zresztą nigdy nie istniał, odchodzi w siną dal.
To również jest tylko kwestia przyzwyczajenia. Oczywiście będziesz czuć swoje ciało, tym bardziej, że jest to jedna z wrażliwszych jego części, szczególnie pod koniec cyklu. Ale bardziej bolało, kiedy nosiłam staniki i czasem je zdejmowałam – piersi, przyzwyczajone do podtrzymywania, ciągle się wtedy majtały i obijały.
Swoją drogą, wtedy, kiedy te piersi są takie wielkie i wrażliwe, to jest ta część cyklu, kiedy nie masz się zajeżdżać jak dziki osioł i przez cały czas podskakiwać, sprawdzając czy cię coś będzie bolało czy nie, tylko to jest pora na relaks. Inaczej będzie kara w postaci PMS.
(Edit 2022: do biegania są fajne staniki sportowe, oczywiście nie sugeruję że masz się męczyć! Ale teraz po 5 latach bez stanika to właściwie biegam i skaczę bez żadnych sportowych staników i nic nie boli! A piersi większe niż wcześniej, bo waga poszła w górę. To cud jest!)
O, nie! Masz sutki? Co za wstyd, nikt nie może się o tym dowiedzieć!
To taki paradoks – dziewczyny nie mają oporów, żeby chodzić w dekoltach do pępka, kochają crop topy odsłaniające cały brzuch i super obcisłe dżinsy podkreślające dokładnie rowek między pośladkami, ale akurat sutków się wstydzą.
Zawsze możesz pod spód założyć dodatkową koszulkę na ramiączkach, która zadziała trochę jak stanik, tylko nie będzie nigdzie się wrzynać ani nic uciskać.
To znaczy – tak na początek. Bo później, jak zobaczysz, jakie cudowne i kobiece są tak naprawdę Twoje piersi bez stanika, to będziesz tę koszulkę zakładać pod spód tylko na ściśle oficjalne okazje, w których Twoje sutki mogłyby zostać naprawdę źle zrozumiane – typu pogrzeb ciotki albo rozmowa kwalifikacyjna.
Zobaczysz też, że twoje sutki wcale nie mają ochoty sterczeć przez cały czas, a nawet jeśli się to zdarza, to po prostu nie jest aż taki koniec świata 😉
Takie myślenie to pułapka. Naprawdę uważasz, że nie masz piersi, a jak założysz stanik, to piersi masz? Czy ta atrapa w rzeczywistości nie podkreśla tylko twojego braku zgody na prawdziwy rozmiar Twoich piersi? To jak nadmierny makijaż, za którym próbujesz ukryć swój prawdziwy wygląd. Przecież to nie działa.
Potrzeba ci pewności siebie i docenienia Twych piersi takich, jakie są – bo są absolutnie piękne i doskonałe! – a nie jakiegoś balu przebierańców.
Jeśli chcesz podkreślić swoje niezbyt duże piersi (mówię Ci jako posiadaczka takowych) znacznie ładniej i bardziej intrygująco będzie wyglądała szykowna, dość dopasowana bluzka, pod którą nie założysz stanika, niż udawanie, że nagle wyrosły ci jakieś balony zrobione z pianki. Po prostu sprawdź sama 🙂
(Edit 2022: Uwaga, ten akapit jest przeznaczony dla mało i średnio biuściastych – wywołał masę komentarzy Was kochanych obdarzonych hojniej, więc tutaj muszę dodać że mam na myśli takie max “małe C”, które nie są bardzo agresywnie przyciągane przez grawitację. U mnie w tym roku mija już 5 lat nienoszenia stanika, i piersi nadal są jędrniejsze i lepsze niż były w staniku!)
Nie tylko ja zauważyłam, że od długiego nienoszenia stanika biust nie obwisa, a przeciwnie – ujędrnia się, podnosi i napina. Oczywiście nie ma kształtu okrągłych, nabitych, plastikowych cyców gwiazdy porno, tylko miękki łagodny kształt piersi, ale to już pytanie do nas samych, co uważamy za lepsze i ładniejsze i dlaczego.
Nie mam pojęcia, jak posiadaczki NAPRAWDĘ ogromnych biustów (podtrzymywanie takiego ciężaru faktycznie mogłoby się przydać), ale ogólnie jeśli chodzi o “średni cyc” to piersi do kolan chyba bardziej grożą tym z nas, które nigdy ze stanikiem się nie rozstają.
Będziesz mogła. Tylko pytanie za milion dolców – czy będziesz chciała? Bo ja na przykład zauważyłam, że najwięcej uroku dodają ubrania podkreślające ciało takie, jakie jest, bez potrzeby zakładania dodatkowych uprzęży dla wytworzenia tak zwanego rowka.
Wystarczająco dobrze widać moje piersi i bez odkrywania ich. A w dodatku jest w tym coś naturalnego i kobiecego, czego nie ma w wyzywających dekoltach, wysyłających krzykliwe komunikaty, próbujących podlizać się męskiemu światu, spragnionemu widoków odkrytego ciała.
Radykalna opinia? Jeszcze rok temu sama uważałam, że dekolty są takie sexy i takie fajne. Tylko, że żeby zrobić super dekolt, najczęściej trzeba założyć ten koronkowo-druciany wysięgnik. Mnie się nie chce. Nie, żebym zawsze nosiła wszystko takie zabudowane. Po prostu jak nie ma rowka, to nie ma. Są po prostu… piersi.
Posiadanie piersi jest sexy samo w sobie. Wystarczy je mieć 🙂 Zapytajcie swoich partnerów.
Tak. Takie piękne… Takie kuszące… Wiesz co? Nie potrafię zupełnie znaleźć riposty na ten argument, poziomem absurdu dorównujący dawnym zachwytom nad chińskimi mini bucikami zakładanymi na krępowane stopy chińskich kobiet. No są piękne, i co z tego? To są produkty, kosztujące niemałą kasę, siedzą nad nimi projektanci, żeby były piękne. Prawdziwe piękno to masz, moja droga, pod bluzką, kiedy stanika na sobie właśnie nie masz. Prawdziwe piękno to nie są tiule i hafty, tylko twoje zdrowie i twoje wspaniałe ciało takie, jakie jest.
Ale oczywiście zgadzam się, że każdy z nas dokonuje własnych wyborów i tak naprawdę dla Ciebie piękne może być coś zupełnie innego, niż dla mnie.
Ostatecznie jeśli chodzą po świecie kobiety gotowe piłować sobie nosy, usuwać żebra i wszczepiać sobie pod skórę silikonowe torebki, żeby zaakceptować swoje ciało, to założenie na siebie kilku drutów owiniętych kunsztownym tiulem nie wydaje się być jakimś mega poświęceniem. Zdecydowanie mogło być gorzej.
A jednak ja na to poświęcenie się nie decyduję.
Odkąd nie noszę stanika, mogę:
Biust sam z siebie ma całkiem fajny kształt. Nie potrzebuje udoskonaleń. Udoskonalenia czegoś, co jest już dobre, wszystko tylko psują. Obawiałam się na początku jakichś zwisów, sflaczeń, galarety. Stało się coś dokładnie przeciwnego. Moje piersi po pewnym czasie jakby odnalazły się w nowej sytuacji, podniosły się, ujędrniły i obecnie wyglądają tak ładnie, że aż sama jestem zaskoczona.
Dodam, że nie jest to tylko moja opinia 🙂
Piersi w staniku są schowane i nieobecne. Praktycznie nie masz z nimi kontaktu. Kiedy stanik znika, masz ten kontakt przez cały czas. Czujesz, że one są. Że różnie reagują na dotyk, temperaturę. Jesteś bliżej swojego ciała i samej siebie w tym ciele. Odkrywasz, jak wiele informacji od Twojego ciała dotąd było przed tobą ukryte.
I chodzi nie tylko o fizyczność. Poprzez twoje piersi masz kontakt z twoim sercem. To pierwszy krok do kochania samej siebie. Nie “akceptacji” ale kochania. Żeby przytulić siebie, wystarczy przez moment przytulić swoje piersi. One są kwintesencją twojej kobiecości, wrażliwości, kryją w sobie cały twój skomplikowany świat uczuć. To nic zaskakującego, że czujesz się bardziej kobieco, kiedy tego elementu sama przed sobą nie chowasz.
To uczucie, kiedy bierzesz taki pełny, piękny i satysfakcjonujący wdech. I nic ci w tym nie przeszkadza. Oddychasz tak głęboko, jak tylko chcesz. Znasz to?
Jest to dość metaforyczne. Odkąd nie noszę stanika, czuję większą wolność. Czuję, że mam wybór i odwagę, by z tego wyboru korzystać. Trochę puszczam oczko otoczeniu z tymi wszystkimi swoimi konwenansami, które tak bardzo nas ze wszystkich stron próbują ograniczać. Mam odwagę podarować sobie zdrowie i większą pewność siebie, wynikającą z robienia czegoś tak, jak sama chcę.
Noszenie stanika, podobnie jak i wszystko inne, jest wyborem. To, że “wszyscy coś robią” nie musi być argumentem, żeby też robić to coś. Jeśli kiedykolwiek przeszło ci przez myśl, że noszenie stanika jest głupie – a jest cała masa kobiet, którym to przelatuje przez myśl codziennie, spójrz, jak wiele z nas ściąga stanik zaraz po wejściu do domu – po co to robimy, skoro staniki są takie zajebiste? – to po prostu go nie noś, choćby na próbę przez tydzień czy dwa. Najwyżej stwierdzisz, że w twoim przypadku to nie działa i że jesteś na stanik skazana.
Zawsze też możesz robić sobie częściej dzień bez stanika i zobaczyć, jak Ci z tym jest 🙂
Oczywiście tylko jeśli widzisz w tym jakikolwiek sens. Bo oczywiście jeśli CHCESZ nosić stanik, to nikt nie może Ci tego zabraniać.
No właśnie – jak jest z Tobą? 🙂
Tekst pochodzi z poprzedniej wersji bloga Witaj Słońce i pierwszy raz ukazał się w 2017 roku.