Jedyny taki weekend w roku, kiedy w ciemnym lesie drogę wskazują zaczarowane meduzy, pan Kleks mruga do nas trzecim okiem, w pulsującym rytmie tańczą zwiewne motyle, a pośród nich ja, zachwycona, zakochana w życiu.
Psytrance'owy festiwal można przeżywać na wiele sposobów. Można bawiąc się w profesjonalnego krytyka chodzić z monoklem w oku i dźgać srebrnym widelczykiem samosy z chaishopu... albo rozpuścić włosy, przywdziać wzorzyste szarawary i z radością zanurzyć się w tym doświadczeniu.