Pułapki ego – czy jesteśmy ich świadomi?
Jestem na takiej facebookowej grupie “Przebudzeni”. Zbierają się tam różnej maści pozytywne dziwolągi, by rozmawiać o filozofii, duchowości i generalnie o tematach, których nie poruszysz na typowym obiedzie rodzinnym pomiędzy rosołem a schabowym. Można na tej grupie przeczytać, że żyjemy we wnętrzu Ziemi albo że znajdujemy się we władzy reptilian, ale można też spotkać tam mądrych ludzi o dużej wiedzy i doświadczeniu, którzy mają otwarte serca i umysły, niejedno widzieli i niejednego mogą mnie nauczyć.
W każdym razie ci Przebudzeni co jakiś czas mają zwyczaj spierać się ze sobą, który z nich jest bardziej przebudzony. Niektórzy lubią wbijać drobne szpileczki w bliźnich, gdy ci w dyskusji wykazują się niższym poziomem rozwoju duchowego, emocjonalnego i osobistego. Czasem szpileczka jest otulona miłością, żeby była bardziej uduchowiona. Lubią też udowadniać, że tylko oni dobrze znają sens i definicję duchowego przebudzenia. Ale się nie podzielą z tobą, bo i tak byś nie zrozumiał.
Och, nie wszyscy oczywiście. Ale wielu z nich. I nie dziwię się. Bo to jest takie przyjemne!
Dowartościowywanie swojego ego jest takie przyjemne 🙂
I wcale nie trzeba być na grupie Przebudzeni, żeby wpaść w tę samą zasadzkę.
Jesteś weganinem i czujesz się taki pełen empatii i współczucia wobec wszystkich żyjących istot, że aż chce ci się płakać na samą myśl o ich krzywdzie. Gorzej, kiedy na horyzoncie pojawi się ktoś jedzący mięso! On już nie zalicza się do żyjących istot, tylko do parszywych trupojadów. Na stos z nim! Powinien przez 24 godziny na dobę być zmuszany do oglądania krwawych relacji ze szlachtowania bydła, aż nie ZROZUMIE.
Jesteś podróżnikiem, duchowym poszukiwaczem, byłeś w Indiach praktykować jogę, spałeś w aśramie i codziennie z rana cisnąłeś sto osiem powitań słońca nad Gangesem. Jesteś taki lepszy od twojej ciotki, która była w Indiach z biurem podróży i nie wyściubiła nawet nosa z hotelu! To w ogóle nie liczy się jako wyjazd do Indii. Co ona tam widziała? Chyba tylko drogę do bankomatu i z powrotem. Ty jesteś lepszy, bo naprawdę DOŚWIADCZASZ.
Jesteś eko i bio, twoim jedynym kosmetykiem jest olej kokosowy, chodzisz tylko w długich lnianych sukniach i płóciennych espadrylach. Jakie to uczucie, kiedy mijasz na ulicy te dziunie, ofiary mody z namalowanymi brwiami, wypaćkane tą pochodną ropy naftowej zwaną makijażem, w tych krępujących ruchy i kastrujących z kobiecości obcisłych dżinsach wyprodukowanych przez zagłodzone chińskie dzieci? Ty jesteś dalej od nich, no nie? Jesteś taka ŚWIADOMA.
W wolnych chwilach przytulasz drzewa i śpiewasz słowiańskie mantry, w odróżnieniu od twoich PRZYGŁUPICH dawnych znajomych, którzy całymi dniami oglądają telewizję, a z kącika ust kapie im ślina.
W ogóle jesteś o całe lata świetlne do przodu w porównaniu z większością Polaków (wow, to daje ci już na starcie zajebistą przewagę), bo CZYTASZ KSIĄŻKI. I do tego mądre. A wszyscy inni czytają tylko etykiety od piwa.
Widzisz, jak to działa?
(Uwaga, to może się zapętlić i poczujesz się lepszy na przykład od wegan, którzy gardzą ludźmi jedzącymi mięso, bo ty nie gardzisz jedzącymi mięso!)
Myślisz, że naprawdę jesteś lepszy od kogokolwiek? 😉
To fascynujące, jak ego potrafi wślizgnąć się tylnymi drzwiami, by ponownie złapać cię w pułapkę osądzania, poczucia wyższości i dowartościowywania się cudzym kosztem. Wykorzystuje narzędzia, których używasz, by wzrastać, po to, by ponownie sprowadzić cię w dół, w nieświadomość, w świat podziałów, konfliktów i niepokojów.
W dodatku… wstyd się przyznać, ale działa to i w moim przypadku.
Ileż to razy, medytując pod drzewem albo leżąc na łące wpatrzona w chmury, czułam się lepsza i bardziej wtajemniczona od szczurów zasuwających w korpo, w weekendy ugrzęźniętych w galeriach handlowych, nic nie wiedzących, nie czujących, odciętych od prawdziwego życia, nawet nie oddychających prawdziwym powietrzem, tylko klimatyzowanym.
Jakim to brakiem empatii niejednokrotnie wykazywałam się w obliczu włączonego telewizora z “Familiadą”, gdy moje ego z rykiem silników odrzutowych śmigało na wysokość stratosfery i odpalało mi pokaz fajerwerków świętujących moją wyższość nad tłuszczą oglądającą to badziewie!
Nawet ostatnio wrzuciłam na słoneczny fanpage obrazek przedstawiający ludzika, który nudzi się w tłumie na imprezie, więc wychodzi, jedzie do lasu, siada na trawie w tym lesie i nareszcie dobrze się czuje. To bardzo “moje”. I bardzo prawdziwe. Nawet ze dwa razy naprawdę tak miałam, że wyszłam z imprezy i pojechałam do lasu. Ale czy ja mam prawo od tych ludzi, którzy na tej imprezie zostali, najebali się i zasnęli, czuć się lepsza?
I nawet, po wyznaniu wam tego wszystkiego, teoretycznie mogłabym poczuć się lepsza od wszystkich tych, którzy wpadają w pułapki ego, ale się do nich NIE PRZYZNAJĄ! Ha! To nie ma końca 🙂
A czemu tak trudno powiedzieć sobie:
Jesteś inny ode mnie i to nie musi być ani dobre, ani złe.
Czasem nawet o to chodzi, żebyś był ekstremalnie inny – żeby mogła istnieć noc, musi istnieć dzień; jesteś moim lustrem.
A mimo tych wszystkich różnic jesteśmy też podobni. Jesteśmy niedoskonali. Popełniamy błędy, wpadamy w ślepe zaułki, ulegamy słabościom i czasem nawet tego nie widzimy.
I to też jest OK, to jest ludzkie. Dzięki niedoskonałości jest ruch, możemy się uczyć, iść dalej.
Ale choćbyśmy kompletnie się nie rozumieli, wciąż jako ludzie nie jesteśmy od siebie ani lepsi, ani gorsi. I dopiero, kiedy to zobaczymy, mamy szansę dostrzec siebie naprawdę. Bez filtra ocen, wartościowania, wywyższania się, wciskania się wzajemnie w szufladki i inne schematy.
Lubię zasadę “żyj i pozwól żyć” 🙂
Powodzenia na twojej drodze 🙂 Choćby nawet była zupełnie inna od mojej.
Tekst pochodzi z poprzedniej wersji bloga Witaj Słońce i pierwszy raz ukazał się w 2017 roku.