Jedni lubią hotele pięciogwiazdkowe, a inni wolą nigdy nigdzie nie wyjeżdżać i spędzają wolne weekendy na zakupach. Ja mam fazę na zwiedzanie oldschoolowych ośrodków wypoczynkowych. Kiedy tylko temperatury robią się znośne, od razu rozpiera mnie ochota, by pakować plecak i jechać gdzieś na jakiś domek nad wodę.
Tym razem nasz wybór padł na camping Słok przy hotelu Wodnik, nad jeziorem Słok pod Bełchatowem.
Dlaczego tam? Bo jest blisko Łodzi i tanio. Bo Wojna ma sentyment do tego ośrodka. Dlatego, że jeszcze tam nie byłam. No i dlatego, że jest już ciepło i można jechać. To wystarczający powód.
Lubicie takie ośrodki czy już z nich “wyrośliście”?
Ja przyznam, że o ile samo miejsce mnie nie zachwyciło, to przyjemność z nocowania w domku i jedzenia posiłków pod gołym niebem miałam ogromną :)
Czekam z niecierpliwością na kolejne okazje do zwiedzania i odkrywania nowych miejsc – w najbliższym czasie trochę ich będzie.
A w Ocyplu kiedyś byłaś?
Nie byłam, ale już widzę, że to coś dla mnie:) W ogóle Bory Tucholskie mnie kuszą.
To wbijaj śmiało. Polecam ośrodek “Mleczarz”. W sumie to tylko w nim byłem, nie wiem, jak jest w pozostałych:)
http://www.mleczarz-ocypel.pl/
Piękne zdjęcia. Rzeczywiście te kominy trochę psują krajobraz. Byłam dwa razy w tego typu domkach nad jeziorem Charzykowskim, za Bydgoszczą :) Tyle, że tamte domki były w lesie, nie miały tyle słońca i do łazienki było 100 metrów :)
Cudne fotki :) Klimatyczne
Dzięki, rozkręcam się:]
O, w takich domkach spędzałam wakacje!
Zbiornik a obok elektrownia to faktycznie specyficzny duet :)
W sumie faktycznie. Jeszcze byłam nad jeziorem Żarnowieckim przy elektrowni wodnej – tam to ta elektrownia cały brzeg zajęła. Coś jak wyjazd do elektrowni na wakacje.
Zarzuciłabym żartem w stylu “prawie jak Czarnobyl”, ale chyba nie wypada :)
Ja uwielbiam takie ośrodki, teraz szczególnie jak zrobiło się cieplej to mogłabym się do brdy przeprowadzić :) A elektrownia moim zdaniem dodaje uroku :)
Szczerze to nigdy nie spałam w takim domku, ale te na zdjęciu wyglądają tak pięknie i nastrojowo, że muszę kiedyś koniecznie spróbować. No i jak na licealistkę z ograniczonym budżetem powinno być jak nabardziej okej :)
PS. To czarno białe zdjecie na pomoście genialne!
Dzięki :)
Chyba nie wyrosłam:) choć ostatnio byliśmy na takiej wyprawie 2 lata temu i w domu była łazienka ze zbyt małymi drzwiami – jak się je zamknęło to była spora szpara. Dobrze, że byliśmy tylko we dwoje ;) Swego czasu uwielbiałam takie podróże – pod namiotem czy właśnie w domkach letniskowych. Tyle, że znakomita większość współtowarzyszy tamtym wypraw ma obecnie malutkie dzieci, więc nie wiem czy zdecydowaliby się na nieco spartańskie warunki. A super byłoby wybrać się właśnie taką “bandą”.:)
My tym razem mieliśmy tak wielkie okno w łazience i tak małą firankę, że cieszyłam się bardzo, że domek naprzeciwko stał pusty ;]
Blisko Łodzi polecam Cyprianów, czyli tak zwany Cypr;D
O ciekawe, a jakiś konkretny ośrodek? Bo internety najbliżej pokazują mi domki na Arturówku, a to chyba jednak nie Cypr. Chociaż też są fajne:)
http://cyprianow.obitur.pl/
To nasz cypr;) Lojalnie uprzedzam że na koniec czerwca wszystkie cztery domki bedą zajęte (juz zarezerwowaliśmy ze znajomymi po udanym pobycie w tamtym roku). Domki bardzo w porządku, łazienki też i domek kuchenny wyposażony we wszystko co potrzebne;) dobre towarzystwo + lasek zaraz za domkami + leżenie z książką na zielonej trawce + grillowanie przez pół dnia i nocy = idealny wypoczynek;) a może tylko wyidealizowany przez miłe wspomnienia z tamtego roku i tęsknotę za wakacjami…
a i tak, właścicielem za płotem sa bardzo niekłopotliwi i właściwie można o nich wcale nie pamiętać;D
Też uwielbiam ośrodki i ten specyficzny zapach starego drewna w domkach Brda (które w ogóle są dla mnie szczytowym osiągnięciem komunistycznego designu). Mimo lat na karku i zwykle braku renowacji te ośrodki biją na głowę bezduszne i anonimowe seciówkowe hotele, mają duszę, czego z kolei o sieciówkach powiedzieć się nie da :)
Nigdy nie wyrosnę z takich klimatów. Żałuję, że takich ośrodków jest coraz miej. Wychowałam się na kilkutygodniowych koloniach podczas, których mieszkało się właśnie w takich domkach. Później zakup działki nad jeziorem. Kilkanaście osób i jeden domek. Rano jajecznice, a wieczorem ognisko z gitarą. Może to efekt wychowania przez byłą harcerkę. Nie mogę teraz przestać myśleć o tym, że z wielką chęcią wybrałabym się na taki camping :)