– Proszę, chyba tego pani SZUKAŁA! – powiedział pracownik techniczny mojego dostawcy internetu, wyciągając zza komody moje zakurzone spodenki podczas procedury wymiany modemu na taki lepszy i nowocześniejszy.
Zaiste. Żeby ten młody człowiek wiedział, ile ich szukałam!
Kilka godzin przed wyjściem na salsę. Innym razem kilka godzin przed wyjściem na randkę. Jeszcze innym razem – godzinkę tu, godzinkę tam, tak PO PROSTU, bo przecież chcę znaleźć moje ulubione spodenki. Bo jest lato, a one idealnie pasują mi do zestawu, który sobie właśnie wymyśliłam. I tak od kilku miesięcy.
Ile spóźnień przez to zaliczyłam, ile razy miałam na sobie jakiś strój pocieszenia, gdy tak naprawdę chciałam mieć na sobie tamte spodenki, nadające natychmiastowy London look i zmieniające każdą stylizację w arcydzieło! A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało!
Szukałam pod łóżkiem, w najgłębszych zakamarkach szafy, a nawet za lodówką i pod zlewem. Nawet pod wanną! Zadawałam pytania wszechświatowi i tarotowi. Byłam otwarta na znaki. Byłam też otwarta na zupełnie tradycyjne metody poszukiwań. Metodycznie, krok po kroku z lupą przy oku przeczesywałam całe mieszkanie. Za tą komodą też szukałam. Jestem tego pewna.
W tym czasie znalazłam trzy pary innych spodenek i dawno zagubionych artefaktów. Wyrzuciłam dwie torby niepotrzebnych ciuchów, posprzątałam w dokumentach, a nawet stoczyłam zwycięsko bój z molami spożywczymi w zapasach w kuchni. Dowiedziałam się, gdzie znajduje się dosłownie każdy przedmiot w moim domu.
Jednak tego, co tak gorączkowo pragnęłam znaleźć – NIE BYŁO. Nie było! Nie pomagał płacz, wygrażanie pięścią, jęczenie i stękanie z frustracji, rwanie sobie włosów z głowy i wściekłe tupanie nogami. Mogłam już tylko pogodzić się z losem. Cóż, może zamiast do kosza na bieliznę, wrzuciłam je do kosza na śmieci. Bywa.
A może pewnego dnia, kiedy już o nich zapomnę, znajdzie je chłopak, który przyjdzie wymienić mi modem od internetu. Takie zakurzone, biedne, wytęsknione :)
Jakież to symboliczne w obliczu dwóch powiedzeń – że to, czego szukasz, znajdzie cię samo, kiedy przestaniesz szukać, oraz że miej wyjebane, a będzie Ci dane.
Teraz pewnie totalnie nie będę miała weny, z czym je nosić!
Dziś kolega powiedział mi, że wygląda jakby cała moja energia życiowa tajemniczo we mnie znikała i przenosiła się w psa (IG: /dante_of_villanova). Tylko pies ma trzynascie miesiecy a ja trzydziesci lat i jeszcze tej energii w sobie nie widziałem. Dlaczego powinien mieć nadzieję, tak jak Ty byś chciała, ze kiedyś się odnajdzie? [no dobra przy zakochaniu moze sie pojawic ale to catch-22)
Yy, czekaj czekaj. Coś, czego nigdy nie widziałeś, przenosi się w psa? Brzmi głęboko :) mam nadzieję, że odnajdzie się i bez mojego chcenia ;) a może ten pies chce właśnie tą energią podzielić się z Tobą?
Długo się przed tym broniłem, ale jak przeczytałem Twoje literki to myślę ze tak może być naprawdę.