W końcu miałam okazję przekonać się, co takiego jest w tym mieście, że każdy wraca stamtąd zachwycony, a niektórzy nawet zostają. Wrocław jest po prostu dobrym miejscem, tętniącym energią, zachęcającym do odkrywania. Są miasta, w których od samego przebywania w nich ma się wrażenie, że bierze się udział w czymś ekscytującym, i to jest właśnie takie miasto. W Polsce miałam takie uczucie jeszcze tylko w Krakowie. (No i w Łodzi, kiedy wieki temu zaczynałam swoje wakacje po maturze, ale to zupełnie inna historia;))
Rynek jest ogromny i odchodzą od niego liczne wąskie uliczki, zakamarki i zaułki, a nawet drugi rynek. Samo zwiedzanie ścisłego centrum to kupa czasu i masa niespodzianek. Na przykład wchodzimy w taki przykładowy zaułek jak gdyby nigdy nic, a tam Cafe Księgarnia Tajne Komplety. I wessało nas na dobre. Książki same takie, że kopara do ziemi, nic, tylko usiąść z kawką i rozkoszować się lekturą. Nie wiem, jak udało nam się stamtąd wyjść przed północą, ale zapewne gdybyśmy zostali dłużej, przemienilibyśmy się w książki i zostali tam na zawsze.
Tradycyjnie daliśmy się skusić zapachom dobiegającym z pobliskich knajpek – co to by było za życie, gdyby nie można było z niego korzystać :) Nasz wybór padł na pizzerię Piekielny Kupiec na Rynku. Wszystkie pizze po 14 zł, o wielkości akurat dla jednej osoby. Wzięłam najbardziej wymyślną, czyli z camembertem, ananasem, pestkami dyni i orzechami włoskimi – ślinka mi cieknie, gdy wspominam, jaka ta pizza była dobra, polana pyszną pikantną oliwą. Kurczę, chyba robię się głodna…
Przy naszym posiłku asystowały liczne wróble, tylko czekając, aż będzie można coś skubnąć. W Łodzi jakoś nie ma wróbli, same gołębie, ale teraz już wiem – wszystkie wróble odleciały do Wrocławia, jadają teraz wyłącznie w restauracjach i pławią się w luksusie.
Teraz już też mogę się wozić, że byłam we Wrocławiu i widziałam, jak tam jest fajnie, a niedługo nawet tam wrócę. Ha!
Polskie miasta: Wrocław

No Comment