Warto zrobić sobie takie podsumowanie. Ale nie takie zwykłe, w którym ubolewasz nad tym, że znów ci się nie udało zmienić pracy ani schudnąć i życie jest do dupy. Wypisz sobie jak najwięcej dobrych wiadomości, osiągnięć, miłych niespodzianek, powodów do radości. Przypomnij ich sobie przynajmniej dziesięć. Zobaczysz, jak to dobrze robi na samopoczucie!
U mnie wygląda to tak:
- Zaczęłam znów pisać bloga!! To jedno z najważniejszych wydarzeń nie tylko roku, coś o czym od dawna marzyłam. Blog dodał mi skrzydeł. To, że tworzę coś swojego, od serca, a Wy to czytacie, komentujecie, coś myślicie sobie o tym, to po prostu niesamowite. Dzięki temu blogowi moje życie zyskało zupełnie nowy wymiar.
- Napisałam dwa opowiadania i nie zamierzam na tym poprzestać. Pisanie było przez długi czas moim ulubionym hobby, jednym z tych, z których rezygnuje się wraz z końcem dzieciństwa, bo wydaje się, że dorosłość tego wymaga; bardzo się cieszę, że wróciłam do niego.
- Zaczęłam po trzech latach przerwy ponownie robić zdjęcia! Najpierw pożyczyłam aparat od bratowej, ale później po prostu musiałam mieć swój. Przypomniałam sobie, jak bardzo to lubię.
- Zdążyłam już nawet dokupić portretowy obiektyw do tego aparatu i zbieram na kolejny. Z tym obiektywem aparat dostał niesłychanego kopa i jeszcze bardziej go uwielbiam.
- Powróciłam też do grania na gitarze, czego nie robiłam od czasów harcerskich w podstawówce. Wirtuozem może nie zostanę, ale fun jest nie z tej ziemi. Śpiewać też się odważyłam, choć nie mam zbyt mocnego głosu; ale kiedy nikt poza mną nie słyszy, to nie ma znaczenia.
- Udało mi się ostatecznie pożegnać nawyk częstego picia alkoholu i jestem z tego maksymalnie zadowolona, choć nie wpłynęło to najlepiej na moje życie towarzyskie.
- Po latach intensywnego przebywania z ludźmi nauczyłam się czerpać przyjemność z samotności i własnego towarzystwa. Bardzo to lubiłam w dzieciństwie, a później jakoś się to zatarło; obecnie jest to jeden z moich ulubionych sposobów spędzania czasu.
- Nauczyłam się codziennie robić jogę w domu i widzę efekty w ciele i w głowie. Zaczęło się w lutym od kilku powitań słońca dziennie, a z czasem, kiedy przestały mi wystarczać, jakoś samoistnie pododawały mi się do tego dłuższe sekwencje. Obecnie moja dzienna joga zajmuje średnio 40 minut.
- Przeczytałam całą masę dobrych książek na temat rozwoju i życiowej równowagi, ale też wiele inspirujących powieści, i zostałam częstym gościem miejskich bibliotek.
- Tylko jeden raz w tym roku jedliśmy cokolwiek w fastfoodzie! (Może o raz za dużo… ale co tam. Było warto.)
- W temacie żywienia to właśnie w tym roku dokonały się najważniejsze zmiany, z ograniczeniem mięsa i wzmożonym zainteresowaniem zdrowotnymi właściwościami kuchni wege na czele. Powoli staję się żywieniowym freakiem, ale w parze z tym idzie poprawa samopoczucia, więc nie mogę narzekać.
- Podjęliśmy z Wojną bardzo ważną i zmieniającą życie decyzję, którą muszę utrzymać w tajemnicy. Właściwie to podjęliśmy dwie decyzje, obie dotyczące przyszłości i realizacji naszych najśmielszych marzeń.
- Wytrzymaliśmy ze sobą kolejny rok i jesteśmy teraz dużo sobie bliżsi i bardziej zaprzyjaźnieni ze sobą, niż rok temu. (Do tego przekonałam Wojnę, by wyhodował sobie brodę, co okazało się trafionym pomysłem!)
- Zorganizowaliśmy łącznie dokładnie 40 szkoleń i konferencji w całej Polsce. Zdaje się, że był to też najlepszy finansowo rok, odkąd się tym zajmujemy.
- Przez cały rok wynajmowaliśmy biuro w centrum miasta i naprawdę poczułam wielką różnicę między pracą w biurze a pracą w domu, jeszcze do tego w kawalerce.
- Byłam pierwszy raz w życiu we Wrocławiu, Lublinie i Białymstoku.
- Weekend w Berlinie! Niezapomniane przeżycia, pokochałam to surowe miasto i chcę tam wrócić!
- Lato obfitowało w wyjazdy, poza naszym nadmorskim urlopem spędziliśmy też z przyjaciółmi świetne grillowe weekendy w ośrodkach z domkami letniskowymi w Bronisławowie i na Wawrzkowiźnie.
- Udało nam się zrobić generalny remont kuchni i łazienki. Na dodatek trwał łącznie z meblowaniem jedyne dwa miesiące i zmieścił się w założonym budżecie. To chyba cud. Do tej pory remont kojarzył mi się z kosmiczną traumą, a ten, choć też nieźle wyprowadził mnie z równowagi, nawet miło wspominam.
- Dzięki remontowi zyskaliśmy w naszym mikro domku dodatkowe pomieszczenie, jakim jest kuchnia. Dawniej nieustawna i niewygodna, choć duża, obecnie jest miejscem, gdzie toczy się życie – przy dużym stole jemy posiłki, pijemy wino, siedzimy i dyskutujemy, a nawet zmienia się on czasem w kącik komputerowy lub czytelniczy.
Nie do wiary, jak wiele się zmieniło! Jestem zachwycona. Ten rok uświadomił mi, że realnie możemy zmienić w naszym życiu totalnie wszystko, zaczynając od samego siebie. Czuję się szczęśliwa i wolna.
Pewnie, że są też rzeczy, które mi się nie podobały. Ale czy wypisywanie ich i męczenie się nimi nie jest pożywką dla wewnętrznego krytyka? Wolę popracować nad poprawą w przyszłym roku za pomocą mądrych postanowień noworocznych.
A jak wyglądałaby Twoja lista?
Dla mnie ten rok był bardzo męczący, ale przyniósł też sporo dobrego. Na swoim blogu również zrobiłam podsumowanie: http://natalihelfire.blogspot.com/2014/12/podsumowanie-roku.html
Pozdrawiam i życzę szczęśliwego nowego roku :D